Brak informacji o dostępności: sygn.
82-93
(1 egz.)
Strefa uwag:
Tytuł oryginału: Nothing Left to Lose, 2013
Uwaga ogólna
Tytuł oryginału: "Nothing Left to Lose" 2013.
Uwaga dotycząca innej dostępnej postaci fizycznej
Dostępna także jako e-book.
Recenzje:
Nic do stracenia. Początek to dopiero preludium do czegoś innego, ciekawszego. Książka nie jest najgorsza, nie zostawia też czytelnika w wielki zawieszeniu, a raczej z drobną ciekawością i zawieszonym w powietrzu pytaniem, co może wydarzyć się w drugim tomie i czy autorka postawi na emocje z pierwszych rozdziałów, czy na lukier z ostatnich. Powieść dla młodzieży okraszona problemami dorosłych, ciekawa, wciągająca, ale też słodka i niewinna. [link]
Ashton jest absolwentem jednostki SWAT, jako najlepszy na swoim roku powinien otrzymać najlepszy przydział, a jedyne, co dostaje to ochrona córki senatora - Anny Spencer. Dziewczyna kilka lat temu została uprowadzona, a teraz dostaje różne pogróżki od swojego prześladowcy Cartera. Ashton ma czuwać przy niej cały czas i udawać jej chłopaka. Jednak dziewczyna nie chce współpracować z żadnym ochroniarzem i tutaj zaczynają się schody.
(...) Po przeczytaniu opisu fabuły liczyłam na historię w stylu znanych filmów o córce prezydenta, która zakochuje się ze wzajemnością w ochroniarzu. Przyznaję, że bardzo lubię te historie i chociaż oglądałam je po kilkanaście razy, to jednak mogę je oglądać przez cały czas. Sięgając po tę książkę liczyłam na historię miłosną z dramatem i dreszczykiem w tle. I tutaj troszkę się zawiodłam. Było kilka naprawdę poruszających historii, ale były one jedynie wspomnieniami Anny i było ich naprawdę niewiele. Liczyłam, że akcja nabierze tempa i może pod koniec wydarzy się coś tak dramatycznego, że od razu trzeba będzie sięgnąć po kolejną część. Zakończenie może i było bardziej gorzkie od samego środka, ale jednak to nie było coś na co naprawdę liczyłam. Miałam wrażenie, że bohaterom wszystko się układa po ich myśli i tak naprawdę nie mają żadnych zmartwień. Może czasami Anna, ale nie za często. Nie czytałam wcześniej książek tej autorki, ale wszędzie napotykałam pozytywne recenzje jej książek i chyba mogę powiedzieć, że się zawiodłam, w szczególności na bohaterach. Byli tak bardzo przewidywalni i kanoniczni, że aż nierealni, a to jest to, czego bardzo nie lubię. Jednak byłam w stanie zaakceptować Ashtona taki, jakim był. Przynajmniej od samego początku był taki sam. Nie rozumiem jednak zachowania Anny, która była wycofana na wszystkich ludzi, nikomu nie ufała, nigdzie nie czuła się bezpiecznie, po czym kilka godzin po przyjeździe Ashtona zaczyna być bardziej pozytywną osobą. Byłabym w stanie w to uwierzyć, gdyby zajęło jej to chociaż kilka dni, ale godzin już niekoniecznie. Książka dla mnie jest za bardzo słodka, jednak patrząc obiektywnie, nie mogę się przyczepić do tego, jak została wydana ani do tłumaczenia. To jest naprawdę dobre. Okładka mi się podoba i wydaje mi się, że pasuje do wszystkich innych książek wydanych przez autorkę. Wydaje mi się, że byłam trochę za bardzo surowa wobec tej książki. Sądzę, że jednak jest duże grono osób, którym ta historia się spodoba. Według mnie jest idealna na początek naszej drogi z książkami, bo czyta się ją szybko i łatwo można się wciągnąć.
Recenzja dostępna również na blogu: [link] W dniu jej szesnastych urodzin życie Annabelle Spencer zmieniło się w piekło. Chcąc spełnić marzenie swojej dziewczyny, jej chłopak Jack postanowił zabrać ją do klubu, aby tam w swoje szesnaste urodziny mogła się wyszaleć jak należy. Spotykają tam Cartera - mężczyznę, który postanowił zrobić wszystko, aby Anna stała się jego własnością. W końcu dochodzi do tego, że Jack zostaje brutalnie zamordowany przez towarzyszy Cartera,
(...)a Anna staje się ofiarą uprowadzenia. Dziewczyna musiała przejść przez koszmar, by w końcu cudem po trzech latach koszmaru uwolnić się od Cartera. Jednakże dziewczyna już nigdy nie będzie w stanie otrząsnąć się z tego, co on jej zrobił. Będąc córką senatora i przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, dziewczyna musi być pod stałą ochroną, co niestety jej się kompletnie nie podoba. W końcu zostaje jej przydzielony świeżo upieczony komandos SWAT, który ma pełnić rolę jej chłopaka, aby móc w pełni chronić ją podczas nauki z dala od rodzinnego domu. Gdy sięgałam po książkę Nic do stracenia. Początek, byłam do tej pozycji raczej sceptycznie nastawiona. Opis powieści spodobał mi się i to nawet bardzo, jednakże w pamięci nadal wspominałam swoje pierwsze spotkanie z twórczością Kristy Moseley - Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno, bo o tej książce mówię, był przyjemny, jednakże przez liczne przydługie opisy i zwyczajnie nudną fabułę, nie byłam do końca z niej zadowolona. Obawiałam się, że tak samo będzie w przypadku tejże pozycji, a nie chciałam tracić czasu na zagłębianiu się w mocno przeciętną książkę. Bardzo się jednak cieszę, gdy teraz swobodnie mogę powiedzieć, że Kristy Moseley poprawiła się i to nawet bardzo! Nic do stracenia. Początek stała się bowiem jedną z moich ostatnich ulubionych pozycji. Nie pamiętam, czy już o tym wspominałam, ale bardzo lubię książki i filmy, gdzie występuje motyw, w którym główna bohaterka zakochuje się w swoim ochroniarzu - tych pierwszych czytałam niestety mało, nad czym bardzo ubolewam, dlatego ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, o czym ma być fabuła nowej powieści Kristy Moseley. Z początkiem książki nie miałam najmniejszego problemu, a gdy z każdą kolejną stroną zaczytywałam się bardziej w całą fabułę wiedziała, że tym razem trafiłam w samą dziesiątkę. Główną bohaterką tej pozycji jest niejaka Anna, która jak dowiadujemy się na samym początku książki, została uprowadzona przez całkowicie przypadkowego faceta, wcześniej będą zmuszoną do oglądania śmierci ukochanego. Z wielkim zadziwieniem oraz rozpaczą czytałam o tym, jak całkowicie niewinny wypad do klubu stał się początkiem najgorszego koszmaru Anny. Cieszę się, że autorka postanowiła przedstawić nam na samym początku książki, co spotkało główną bohaterkę (chociaż tak w bardzo dużym skrócie), gdyż dzięki temu lepiej jest nam się wdrożyć w całą sytuację oraz zrozumieć Annę, niż jak byśmy mieli się dowiadywać tylko z jakichś wspomnień. Z początku wydawało mi się też, że chyba nie polubię się z tą bohaterką - rozumiałam, że to przez co przeszła bardzo ją zmieniło, jednakże nie potrafiłam jej rozgryźć. Zaczęłam jednak obserwować zmianę, jaka zaczęła w niej zachodzić, gdy do jej życia wkroczył Ashton, przez co bardzo szybko stała się w końcu moją ulubienicą. Strasznie spodobał mi się jej humor oraz zadziorność i życzyłam jej, aby w końcu pozwoliła sobie zaufać innym. Pod koniec książki zmiana jej zachowania w porównaniu z tym, co było na początku była diametralna i czasem wierzyć mi się nie chciało, że czytam o tej samej osobie, co na samym początku powieści. Moim kolejnym męskim książkowym faworytem stał się również (co za zaskoczenie) właśnie Ashton. Pokochałam go już od pierwszej wzmianki o nim, a z każdą kolejną stroną zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Przede wszystkim podobało mi się jednak to, jak działa on na Annę, jak potrafi wydobyć z niej to co najlepsze i kibicowałam mu przez cały czas. Już od początku wiedziałam, że tą dwójkę coś połączy i liczyłam, że wszystko potoczy się w dobrym kierunku. Bardzo polubiłam także Nate'a - przyjaciela Ashtona i mam wielką nadzieję, że w kolejnym tomie będzie go o wiele wiele więcej. W książce podobało mi się chyba dosłownie wszystko - skończyłam czytać ją dosłownie przed chwilą i jak na razie nie umiem znaleźć w niej niczego, co by mnie choć trochę denerwowało. Cieszę się, że autorce udało się napisać coś takiego i że jej styl zdecydowanie poprawił się od mojego pierwszego spotkania z nią. Jedyne, czym jestem troszeczkę zawiedziona to to, że nie pociągnęła ona aż tak mocno wątku Cartera i przeszłości Anny. Owszem, co chwilę praktycznie jest jakieś nawiązanie do tego bohatera, jednakże spodziewałam się, że w którejś części powieści będziemy mieli z nim po prostu coś do czynienia. Wydaje mi się, że autorka chyba zachowała to wszystko na kolejną część serii - a przynajmniej taką mam nadzieję. Jednakże bez tego książkę też śmiało mogę uznać za na prawdę dobrą. Podsumowując więc, jestem na prawdę bardzo pozytywnie zaskoczona po moim drugim spotkaniu z Kirsty Moseley. Po przeczytaniu pierwszego Chłopaka... postanowiłam ją sobie odpuścić, a teraz już po lekturze książki Nic do stracenia. Początek jestem bardzo szczęśliwa, że jednak całkowicie do tego nie doszło. Książka wciąga już od pierwszych stron, a dalej dosłownie nie idzie się od niej oderwać. Historia wciąż trzyma w napięciu, a do tego charyzmatyczni bohaterowie tylko dopełniają całości. Strasznie ciekawi mnie, jak dalej potoczą się losy Anny pras Ashtona oraz to, co dalej będzie ze sprawą Cartera, dlatego już teraz z wielką niecierpliwością czekam na premierę drugiego tomu. Wam natomiast stanowczo polecam zapoznanie się z Nic do stracenia. Początek - uwierzcie mi, nie będziecie tego żałować!
[link] Bardzo intrygująca książka. Już od pierwszych stron nie mogłam się oderwać. Z twórczością Kirsty Moseley spotkałam się jakiś czas temu, podczas lektury Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno, powieści, która bardzo mnie oczarowała. Więc to oczywiste, że chciałam ponownie spotkać się z twórczością autorki. Zapraszam do zapoznania się z moją recenzję. Rozpoczynając lekturę Nic do stracenia. Początek już na wstępie poznajemy główną bohaterkę – Annabelle Spencer.
(...)Dziewczyna ma wspaniałych rodziców, ojciec jest senatorem i kandydatem prezydenta USA. Poza tym ma świetnych przyjaciół i oczywiście nieziemsko przystojnego, wręcz idealnego chłopaka - Jacka Robertsa. Swoje szesnaste urodziny postanowiła spędzić w w klubie, wraz z Jackiem. Anna nie spodziewała się jednak, że ten wieczór – wieczór, który miał przypieczętować jej cudowny związek, tak się potoczy... To co się wydarzyło w klubie zmieniło ją diametralnie. Życie Annabelle, który do tej pory było perfekcyjne rozpada się na milion małych kawałków. Dziewczyna nie spodziewała się, że poznany przez przypadek Carter Thomas – handlarz broni i narkotyków będzie tego sprawcą... To nie jest sen, to jest koszmar. Jack ginie na oczach Annabelle, a ona sama zostaje porwana przez jego mordercę, Cartera Thomasa. Więziona, gwałcona, poniżana psychicznie i fizycznie po 10 miesiącach spędzonych z Carterem, Annabelle zostaje odnaleziona... Traumatyczne przeżycia spowodowały, iż Anna zamknęłam się w sobie. Doświadczenia, z którymi próbowała walczyć odmieniły ją. Już nie jest tą samą dziewczyną, jaką była będąc w związku z Jackiem, uśmiechniętą i pogodną nastolatką, teraz jest nieufna, chłodna, zdystansowana. Jacka już nie ma, a w jej sercu pozostała pustka, żal i rozpacz. Idąc dalej okazuje się, że główna bohaterka nie może czuć się spokojna, mimo że Carter trafił do zakładu karnego. Gangster nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć, jest w stanie zrobić wszystko, by mieć dziewczynę ponownie obok siebie. Będąc z zakładzie karnym systematycznie wysyła Annabelle listy z pogróżkami. Czy dziewczyna w końcu zazna choć odrobinę spokoju? Kochający rodzice, chcąc dbać o bezpieczeństwo swojej córki zatrudniają dla niej ochroniarzy. Jednakże, z każdym kolejnym „aniołem stróżem” jest coraz gorzej. Mężczyźni nie potrafią się odnaleźć w sytuacji, nie wytrzymują zbyt długo w roli, którą im powierzono. Jednak kiedy pewnego dnia do ochrony dziewczyny zostaje wyznaczony komandos Ashton Taylor, mur, który Annabelle zbudowała, jakby opadał. Ashton ma za zadanie pracować w ukryciu. Niebawem Anna wyjeżdża na studia, a Ashton, aby nie wzbudzić jakichkolwiek podejrzeń, udaje jej chłopaka. Niemniej jednak z pozoru niewątpliwy i klarowny układ zaczyna się stopniowo wymykać spod kontroli... Co dalej? Zbliża się proces apelacyjny Cartera I Jednocześnie okazuje się, iż przestępca w swoich poczynaniach nie liczy się z nikim, ani z niczym, zrobi wszystko by odzyskać Annabelle… Jesteście ciekawi jak zakończyła się ta książka? Przeczytajcie i przekonajcie się sami! Jestem naprawdę pod wrażeniem. Strasznie mi się podobało i do ostatniej strony z zapartym tchem śledziłam losy głównych bohaterów. Autorka świetnie skonstruowała bohaterów, są rzeczywiści, barwni i wyraziści. Ponadto imponująco skonstruowany intensywny wątek miłosny, który nadaje powieści piękne barwy. Kirsty Moseley bardzo wiarygodnie zaprezentowała czytelnikowi stan zakochania, w którym przeważa szaleństwo, namiętność, troska, czułość, a także zaangażowanie. Niemniej jednak wszystko jest realistyczne i zaprezentowane w należytych proporcjach. Ponadto lekturę tą wyróżnia także, rzucający się w oczy wątek sensacyjny. Zdeterminowany Carter, zbliżająca się wielkimi krokami rozprawa i grożące głównym bohaterom niebezpieczeństwo powodują, iż pojawia się dreszczyk emocji. Czytając Nic do stracenia. Początek poznajemy wydarzenia głownie perspektyw Annabelle. Niemniej jednak, są tez takie rozdziały, które napisane zostały z perspektywy Ashtona. Dzięki temu, możemy również poznać głęboko skrywane myśli i uczucia Ashtona. Racjonowane przez głównych bohaterów okoliczności w rezultacie splatają się ze sobą. Dzięki temu tworzy się piękna oraz przekonująca całość. W książce, nie znajdziecie przypadkowych wątków. Wszystko jest niesamowicie spójne. Autorka rozkoszuje Nas czytelników swoją lekkością pióra, co powoduje, iż całość czyta się bardzo przyjemnie i ekspresowo. Już nie mogę doczekać się kontynuacji. To naprawdę dobra książka. Serdecznie polecam!
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.3.7 (2024-09-25)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
[link]
Po przeczytaniu opisu fabuły liczyłam na historię w stylu znanych filmów o córce prezydenta, która zakochuje się ze wzajemnością w ochroniarzu. Przyznaję, że bardzo lubię te historie i chociaż oglądałam je po kilkanaście razy, to jednak mogę je oglądać przez cały czas. Sięgając po tę książkę liczyłam na historię miłosną z dramatem i dreszczykiem w tle. I tutaj troszkę się zawiodłam. Było kilka naprawdę poruszających historii, ale były one jedynie wspomnieniami Anny i było ich naprawdę niewiele. Liczyłam, że akcja nabierze tempa i może pod koniec wydarzy się coś tak dramatycznego, że od razu trzeba będzie sięgnąć po kolejną część. Zakończenie może i było bardziej gorzkie od samego środka, ale jednak to nie było coś na co naprawdę liczyłam. Miałam wrażenie, że bohaterom wszystko się układa po ich myśli i tak naprawdę nie mają żadnych zmartwień. Może czasami Anna, ale nie za często.
Nie czytałam wcześniej książek tej autorki, ale wszędzie napotykałam pozytywne recenzje jej książek i chyba mogę powiedzieć, że się zawiodłam, w szczególności na bohaterach. Byli tak bardzo przewidywalni i kanoniczni, że aż nierealni, a to jest to, czego bardzo nie lubię. Jednak byłam w stanie zaakceptować Ashtona taki, jakim był. Przynajmniej od samego początku był taki sam. Nie rozumiem jednak zachowania Anny, która była wycofana na wszystkich ludzi, nikomu nie ufała, nigdzie nie czuła się bezpiecznie, po czym kilka godzin po przyjeździe Ashtona zaczyna być bardziej pozytywną osobą. Byłabym w stanie w to uwierzyć, gdyby zajęło jej to chociaż kilka dni, ale godzin już niekoniecznie.
Książka dla mnie jest za bardzo słodka, jednak patrząc obiektywnie, nie mogę się przyczepić do tego, jak została wydana ani do tłumaczenia. To jest naprawdę dobre. Okładka mi się podoba i wydaje mi się, że pasuje do wszystkich innych książek wydanych przez autorkę.
Wydaje mi się, że byłam trochę za bardzo surowa wobec tej książki. Sądzę, że jednak jest duże grono osób, którym ta historia się spodoba. Według mnie jest idealna na początek naszej drogi z książkami, bo czyta się ją szybko i łatwo można się wciągnąć.
Gdy sięgałam po książkę Nic do stracenia. Początek, byłam do tej pozycji raczej sceptycznie nastawiona. Opis powieści spodobał mi się i to nawet bardzo, jednakże w pamięci nadal wspominałam swoje pierwsze spotkanie z twórczością Kristy Moseley - Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno, bo o tej książce mówię, był przyjemny, jednakże przez liczne przydługie opisy i zwyczajnie nudną fabułę, nie byłam do końca z niej zadowolona. Obawiałam się, że tak samo będzie w przypadku tejże pozycji, a nie chciałam tracić czasu na zagłębianiu się w mocno przeciętną książkę. Bardzo się jednak cieszę, gdy teraz swobodnie mogę powiedzieć, że Kristy Moseley poprawiła się i to nawet bardzo! Nic do stracenia. Początek stała się bowiem jedną z moich ostatnich ulubionych pozycji.
Nie pamiętam, czy już o tym wspominałam, ale bardzo lubię książki i filmy, gdzie występuje motyw, w którym główna bohaterka zakochuje się w swoim ochroniarzu - tych pierwszych czytałam niestety mało, nad czym bardzo ubolewam, dlatego ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się, o czym ma być fabuła nowej powieści Kristy Moseley. Z początkiem książki nie miałam najmniejszego problemu, a gdy z każdą kolejną stroną zaczytywałam się bardziej w całą fabułę wiedziała, że tym razem trafiłam w samą dziesiątkę.
Główną bohaterką tej pozycji jest niejaka Anna, która jak dowiadujemy się na samym początku książki, została uprowadzona przez całkowicie przypadkowego faceta, wcześniej będą zmuszoną do oglądania śmierci ukochanego. Z wielkim zadziwieniem oraz rozpaczą czytałam o tym, jak całkowicie niewinny wypad do klubu stał się początkiem najgorszego koszmaru Anny. Cieszę się, że autorka postanowiła przedstawić nam na samym początku książki, co spotkało główną bohaterkę (chociaż tak w bardzo dużym skrócie), gdyż dzięki temu lepiej jest nam się wdrożyć w całą sytuację oraz zrozumieć Annę, niż jak byśmy mieli się dowiadywać tylko z jakichś wspomnień. Z początku wydawało mi się też, że chyba nie polubię się z tą bohaterką - rozumiałam, że to przez co przeszła bardzo ją zmieniło, jednakże nie potrafiłam jej rozgryźć. Zaczęłam jednak obserwować zmianę, jaka zaczęła w niej zachodzić, gdy do jej życia wkroczył Ashton, przez co bardzo szybko stała się w końcu moją ulubienicą. Strasznie spodobał mi się jej humor oraz zadziorność i życzyłam jej, aby w końcu pozwoliła sobie zaufać innym. Pod koniec książki zmiana jej zachowania w porównaniu z tym, co było na początku była diametralna i czasem wierzyć mi się nie chciało, że czytam o tej samej osobie, co na samym początku powieści.
Moim kolejnym męskim książkowym faworytem stał się również (co za zaskoczenie) właśnie Ashton. Pokochałam go już od pierwszej wzmianki o nim, a z każdą kolejną stroną zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Przede wszystkim podobało mi się jednak to, jak działa on na Annę, jak potrafi wydobyć z niej to co najlepsze i kibicowałam mu przez cały czas. Już od początku wiedziałam, że tą dwójkę coś połączy i liczyłam, że wszystko potoczy się w dobrym kierunku.
Bardzo polubiłam także Nate'a - przyjaciela Ashtona i mam wielką nadzieję, że w kolejnym tomie będzie go o wiele wiele więcej.
W książce podobało mi się chyba dosłownie wszystko - skończyłam czytać ją dosłownie przed chwilą i jak na razie nie umiem znaleźć w niej niczego, co by mnie choć trochę denerwowało. Cieszę się, że autorce udało się napisać coś takiego i że jej styl zdecydowanie poprawił się od mojego pierwszego spotkania z nią. Jedyne, czym jestem troszeczkę zawiedziona to to, że nie pociągnęła ona aż tak mocno wątku Cartera i przeszłości Anny. Owszem, co chwilę praktycznie jest jakieś nawiązanie do tego bohatera, jednakże spodziewałam się, że w którejś części powieści będziemy mieli z nim po prostu coś do czynienia. Wydaje mi się, że autorka chyba zachowała to wszystko na kolejną część serii - a przynajmniej taką mam nadzieję. Jednakże bez tego książkę też śmiało mogę uznać za na prawdę dobrą.
Podsumowując więc, jestem na prawdę bardzo pozytywnie zaskoczona po moim drugim spotkaniu z Kirsty Moseley. Po przeczytaniu pierwszego Chłopaka... postanowiłam ją sobie odpuścić, a teraz już po lekturze książki Nic do stracenia. Początek jestem bardzo szczęśliwa, że jednak całkowicie do tego nie doszło. Książka wciąga już od pierwszych stron, a dalej dosłownie nie idzie się od niej oderwać. Historia wciąż trzyma w napięciu, a do tego charyzmatyczni bohaterowie tylko dopełniają całości. Strasznie ciekawi mnie, jak dalej potoczą się losy Anny pras Ashtona oraz to, co dalej będzie ze sprawą Cartera, dlatego już teraz z wielką niecierpliwością czekam na premierę drugiego tomu. Wam natomiast stanowczo polecam zapoznanie się z Nic do stracenia. Początek - uwierzcie mi, nie będziecie tego żałować!
Rozpoczynając lekturę Nic do stracenia. Początek już na wstępie poznajemy główną bohaterkę – Annabelle Spencer. (...) Dziewczyna ma wspaniałych rodziców, ojciec jest senatorem i kandydatem prezydenta USA. Poza tym ma świetnych przyjaciół i oczywiście nieziemsko przystojnego, wręcz idealnego chłopaka - Jacka Robertsa. Swoje szesnaste urodziny postanowiła spędzić w w klubie, wraz z Jackiem. Anna nie spodziewała się jednak, że ten wieczór – wieczór, który miał przypieczętować jej cudowny związek, tak się potoczy... To co się wydarzyło w klubie zmieniło ją diametralnie. Życie Annabelle, który do tej pory było perfekcyjne rozpada się na milion małych kawałków. Dziewczyna nie spodziewała się, że poznany przez przypadek Carter Thomas – handlarz broni i narkotyków będzie tego sprawcą...
To nie jest sen, to jest koszmar. Jack ginie na oczach Annabelle, a ona sama zostaje porwana przez jego mordercę, Cartera Thomasa. Więziona, gwałcona, poniżana psychicznie i fizycznie po 10 miesiącach spędzonych z Carterem, Annabelle zostaje odnaleziona... Traumatyczne przeżycia spowodowały, iż Anna zamknęłam się w sobie. Doświadczenia, z którymi próbowała walczyć odmieniły ją. Już nie jest tą samą dziewczyną, jaką była będąc w związku z Jackiem, uśmiechniętą i pogodną nastolatką, teraz jest nieufna, chłodna, zdystansowana. Jacka już nie ma, a w jej sercu pozostała pustka, żal i rozpacz. Idąc dalej okazuje się, że główna bohaterka nie może czuć się spokojna, mimo że Carter trafił do zakładu karnego. Gangster nie daje o sobie tak łatwo zapomnieć, jest w stanie zrobić wszystko, by mieć dziewczynę ponownie obok siebie. Będąc z zakładzie karnym systematycznie wysyła Annabelle listy z pogróżkami. Czy dziewczyna w końcu zazna choć odrobinę spokoju?
Kochający rodzice, chcąc dbać o bezpieczeństwo swojej córki zatrudniają dla niej ochroniarzy. Jednakże, z każdym kolejnym „aniołem stróżem” jest coraz gorzej. Mężczyźni nie potrafią się odnaleźć w sytuacji, nie wytrzymują zbyt długo w roli, którą im powierzono. Jednak kiedy pewnego dnia do ochrony dziewczyny zostaje wyznaczony komandos Ashton Taylor, mur, który Annabelle zbudowała, jakby opadał. Ashton ma za zadanie pracować w ukryciu. Niebawem Anna wyjeżdża na studia, a Ashton, aby nie wzbudzić jakichkolwiek podejrzeń, udaje jej chłopaka. Niemniej jednak z pozoru niewątpliwy i klarowny układ zaczyna się stopniowo wymykać spod kontroli... Co dalej? Zbliża się proces apelacyjny Cartera I Jednocześnie okazuje się, iż przestępca w swoich poczynaniach nie liczy się z nikim, ani z niczym, zrobi wszystko by odzyskać Annabelle… Jesteście ciekawi jak zakończyła się ta książka? Przeczytajcie i przekonajcie się sami!
Jestem naprawdę pod wrażeniem. Strasznie mi się podobało i do ostatniej strony z zapartym tchem śledziłam losy głównych bohaterów. Autorka świetnie skonstruowała bohaterów, są rzeczywiści, barwni i wyraziści. Ponadto imponująco skonstruowany intensywny wątek miłosny, który nadaje powieści piękne barwy. Kirsty Moseley bardzo wiarygodnie zaprezentowała czytelnikowi stan zakochania, w którym przeważa szaleństwo, namiętność, troska, czułość, a także zaangażowanie. Niemniej jednak wszystko jest realistyczne i zaprezentowane w należytych proporcjach. Ponadto lekturę tą wyróżnia także, rzucający się w oczy wątek sensacyjny. Zdeterminowany Carter, zbliżająca się wielkimi krokami rozprawa i grożące głównym bohaterom niebezpieczeństwo powodują, iż pojawia się dreszczyk emocji.
Czytając Nic do stracenia. Początek poznajemy wydarzenia głownie perspektyw Annabelle. Niemniej jednak, są tez takie rozdziały, które napisane zostały z perspektywy Ashtona. Dzięki temu, możemy również poznać głęboko skrywane myśli i uczucia Ashtona. Racjonowane przez głównych bohaterów okoliczności w rezultacie splatają się ze sobą. Dzięki temu tworzy się piękna oraz przekonująca całość. W książce, nie znajdziecie przypadkowych wątków. Wszystko jest niesamowicie spójne. Autorka rozkoszuje Nas czytelników swoją lekkością pióra, co powoduje, iż całość czyta się bardzo przyjemnie i ekspresowo.
Już nie mogę doczekać się kontynuacji. To naprawdę dobra książka. Serdecznie polecam!