Zdecydowanie najlepsza część przygód nietuzinkowej pani adwokat. Podwójne morderstwo, nałogi, walka na sali sądowej, intrygi, wielkie pieniądze i rodzinne sekrety - to wszystko sprawia, że od książki nie można się oderwać. Ale uwaga - serię trzeba czytać w kolejności.
Jak zwykle pomysł doskonały. Akcja rewelacyjna, czasamii zaskakująca. Bohaterowie juz znani, do których juz jesteśmy przyzwyczajeni, z coraz to nowymi pomysłami. Szkoda tylko, że toczą spojrzeniem (jak umierający na korridzie byk) i wyłącznie się obracają(wszyscy w powieści). Jak w pierwszym przypadku użyte są wyrazy bliskoznaczne, w drugim nie ma już o tym mowy. Czasem potrzebny jest słownik. Prawnik piszący powieść powinien pamiętać,
(...)że jest ona dla ludzi, czasem nawet takich, ktorzy nie maja w domu słownika ani internetu. Do koncyliacyjnego czegoś tam można się przyzwyczaić, ale pojawia się retardacja i kontradyktoryjny proces i po drodze jeszcze coś. Fajnie byłoby zastąpić to ludzkimi słowami, bo na pewno można. Widać na przykładzie tego autora, że do literatury powoli wkracza polska nowomowa. Szkoda, że redaktorzy i korektorzy tego nie widzą. A sam Mróz? Genialny!!!
W brutalny sposób zostają zamordowane dwie kobiety - matka i córka. O zabójstwo oskarżony jest ich mąż i ojciec, który jest... cyganem. To już wróży problemy, zwłaszcza, że kobiety były ubezpieczone na abstrakcyjnie wysoką sumę! Podejrzanego broni adwokat zatrudniona w boksie prawniczym... Joanna Chyłka! Kobieta, która sięgnęła dna, popadła w alkoholizm i nie znosi cyganów! Wciągająca historia, nie tylko o brutalnej zbrodni,
(...)ale również o tolerancji do innych kultur, ich ciekawej historii oraz zasad, którymi się rządzi. Zapytacie gdzie jest Zordon? Ten stoi po drugiej stronie barykady i broni interesów ubezpieczalni, która nie zamiesza wypłacić odszkodowania... Będzie się działo! Choć zakończenie wcale nie musi być szczęśliwe...
Remigiusz Mróz (ur. 15 stycznia 1987 w Opolu) – polski pisarz, autor powieści oraz cyklu publicystycznego „Kurs pisania”. Ukończył z wyróżnieniem Akademię Leona Koźmińskiego w Warszawie, gdzie uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych.* Seria z Joanną Chyłką i Kordianem Oryńskim jest jedną z moich ulubionych. Możecie się zdziwić, bo przecież drugi tom przeczytałem w grudniu 2015 roku (!). Moje zaległości wynikają z tego,
(...)że ja nie chcę przez połowę swojego życia czytać tylko Mroza. Jestem jego fanem, ale jest mnóstwo książek, które również chcę poznać. Dlatego dopiero teraz sięgam po trzeci tom. W dość okrutny sposób giną córka i żona pewnego robotnika. Ich polisa na życie jest tak ogromna, że ubezpieczyciel nie za bardzo spieszy się z wypłatą pieniędzy, a poza tym ów robotnik szybko zostaje oskarżony. No bo przecież zrobił to dla pieniędzy z polisy. Tym bardziej, że pojawiają się dowody… Wyjść z opresji pomaga mu pewna znana prawniczka. Spośród trzech pierwszych tomów tej serii, „Rewizja” jest najgorsza, ponieważ akcja tego utworu ani nie biegnie na łeb na szyję, ani nie trzyma mocno w napięciu. Wprawdzie szybko mi się ją czytało i byłem ciekawy zakończenia, które, nawiasem mówiąc, jest dobre, ale w porównaniu z Kasacją czy Zaginięciem wypada blado. Autor posługuje się prostym i lekkim językiem. Pojawiają się wulgaryzmy (oczywiście nie bez powodu), ale nie zostały one nadużyte. Książka porusza problem nietolerancji i uprzedzeń wobec Romów. Bardzo dużo osób nie toleruje tej grupy etnicznej, często oskarżając ich o coś, np. kradzież czy morderstwo, bo są Cyganami. Remigiusz Mróz przybliża troszkę ich historię (szczerze powiem, że na ich temat nie wiedziałem nic, bo nigdy jakoś się nimi nie interesowałem). Jest to jeden z ciekawszych wątków Rewizji. Wadą tej książki są dwie naciągane sytuacje. Mam na myśli moment spotkania Chyłki z Żelaznym. To spotkanie jest dość dziwne, a jego przebieg jeszcze dziwniejszy. Decyzja jaką Artur podejmuje jest do niego niepodobna i ja tego nie kupuję. Nie mogę wam powiedzieć dokładnie o co mi chodzi, bo byłby to spoiler. Druga sytuacja rozegrała się pod koniec utworu. Wtedy Chyłka spotkała się z pewnym jegomościem. Wynik tego spotkania jest nieprawdopodobny. Kasację i Zaginięcie czytało mi się szybko i nie mogłem się od nich oderwać. Odniosłem wrażenie, że w Rewizji ta cała sprawa morderstwa zeszła gdzieś na bok, a na pierwszy plan wysunęły się wątki obyczajowe, które nie ukrywam trochę mnie nużyły. Zakończenie utworu jest świetne i nie mogę się doczekać, aż sięgnę po czwarty tom, ale za bardzo nie zmienia ono tego, co myślę na temat tej powieści. Chyłka, którą uwielbiałem ponad wszystko i uważałem za najlepszą bohaterkę spośród wszystkich, stała się irytującą alkoholiczką, która utraciła swoją klasę i profesjonalność. Oczywiście nadal jest ona chamska, ma niewyparzony język i zawsze musi mieć ostatnie zdanie. Jestem zły, że Remigiusz Mróz zniszczył to, co było najlepsze w tej serii. Nierealne jest to, że ktoś chciałby, aby taka osoba broniła go. Minusem utworu też jest to, że na temat życia prywatnego Kordiana jest mało informacji, a o Joannie wie się więcej, a przecież to ona jest postacią, która broni swojej prywatności. Coś tu nie gra. Uważam, że relacja Zordona i Chyłki została słabo przedstawiona. Natomiast postać Langera jest plusem, bo nadaje tajemniczości, a niekiedy wywołuje dreszcze. To taki dodatkowy smaczek. Podsumowując, trochę jestem zawiedziony. Spodziewałem się świetnego thrillera prawniczego, a dostałem utwór, który jest dobry, ale nie zachwyca. Źródło – Lubimy Czytać
Pierwszy tom był średni. Drugi naprawdę mi się spodobał. Jak na Mroza był to całkiem niezły kawałek literatury, od którego ciężko było mi się oderwać. Nic zatem dziwnego, że wyjątkowo szybko tym razem sięgnęłam po następną część perypetii Chyłki i Zordona. I było strasznie. W tym tomie Joanna nawet nie jest cieniem samej siebie. Jest...cieniem cienia. Autor chciał ukazać dno prawniczki, jej chorobę alkocholową,
(...)co prawdopodobnie ma stanowić jakaś podstawę do włączenia w historię ojca głównej bohaterki. Okej, zamysł niezły. Ale wykonanie fatalne. Nie przeszkadza mi podjęty przez autora temat. Nie podoba mi się jednak, że wraz z trześwością pozbawił Chyłkę charakteru. Znika bohaterka z krwi i kości, a w jej miejsce zjawia się sztucznie wykreowana marionetka, która - pomimo swego załamania - nie wzbudza w czytelniku żadnych głębszych uczuć, bo od razu wyczuwa się w niej nierealność. Zordon kompletnie przepadł w tej książce, równie dobrze mogło go nie być. Jak Filip z konopii wyskakuje nam tu nagle "Szczerba", który z twardego, interesującego gliny stał się przypusaem Chyłki. Klękajcie narody. Do tego Chyłka w tym tomie to wulgarna suka. O ile w pierwszych dwóch tomach jest twarda, harda i bezkompromisowa tak tutaj wychodzi jej jakaś słoma z butów. Jej dialogi z kimkolwiek są po prostu nie do czytania. Zakończenie - fatalne. Ja rozumiem, że w kryminałach czytelnik nie może domyślić się po dwóch rozdziałach kto zabił i dlaczego. Ale wyciąganie na koniec (a konkretnie na dziesięciu ostatnich stronach) rozwiązania zagadki z motywacją zabójcy jest tak słaba, że aż boli. Mróz stawia na sensację i zaskakiwanie czytelnika, ale robi to kompletnie nieudolnie i w swojej "sensacyjności" jest po prostu śmieszny. Czy sięgnę po kolejny tom? Tak, bo jestem ciekawa jak dalej potoczy się relacja Chyłki i Zordona. Czytam tę serię już dla wątku obyczajowego, a nie 'kryminalistycznego'. No cóż.
polecam całego Mroza, w ciemno ;-)
Historia zabójstwa cygańskiej rodziny całkiem ciekawa, lecz zdecydowanie za dużo czasu autor poświęcił na alkoholizm głównej bohaterki.
Książka dobra, nawet bardzo. Niska ocena, ponieważ końcówka bardzo przeciągnięta jak wszystkie, które do tej pory przeczytałem z tej serii
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.3.7 (2024-09-25)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Ale uwaga - serię trzeba czytać w kolejności.
A sam Mróz? Genialny!!!
Podejrzanego broni adwokat zatrudniona w boksie prawniczym... Joanna Chyłka! Kobieta, która sięgnęła dna, popadła w alkoholizm i nie znosi cyganów!
Wciągająca historia, nie tylko o brutalnej zbrodni, (...) ale również o tolerancji do innych kultur, ich ciekawej historii oraz zasad, którymi się rządzi.
Zapytacie gdzie jest Zordon? Ten stoi po drugiej stronie barykady i broni interesów ubezpieczalni, która nie zamiesza wypłacić odszkodowania...
Będzie się działo! Choć zakończenie wcale nie musi być szczęśliwe...
W dość okrutny sposób giną córka i żona pewnego robotnika. Ich polisa na życie jest tak ogromna, że ubezpieczyciel nie za bardzo spieszy się z wypłatą pieniędzy, a poza tym ów robotnik szybko zostaje oskarżony. No bo przecież zrobił to dla pieniędzy z polisy. Tym bardziej, że pojawiają się dowody… Wyjść z opresji pomaga mu pewna znana prawniczka.
Spośród trzech pierwszych tomów tej serii, „Rewizja” jest najgorsza, ponieważ akcja tego utworu ani nie biegnie na łeb na szyję, ani nie trzyma mocno w napięciu. Wprawdzie szybko mi się ją czytało i byłem ciekawy zakończenia, które, nawiasem mówiąc, jest dobre, ale w porównaniu z Kasacją czy Zaginięciem wypada blado. Autor posługuje się prostym i lekkim językiem. Pojawiają się wulgaryzmy (oczywiście nie bez powodu), ale nie zostały one nadużyte.
Książka porusza problem nietolerancji i uprzedzeń wobec Romów. Bardzo dużo osób nie toleruje tej grupy etnicznej, często oskarżając ich o coś, np. kradzież czy morderstwo, bo są Cyganami. Remigiusz Mróz przybliża troszkę ich historię (szczerze powiem, że na ich temat nie wiedziałem nic, bo nigdy jakoś się nimi nie interesowałem). Jest to jeden z ciekawszych wątków Rewizji.
Wadą tej książki są dwie naciągane sytuacje. Mam na myśli moment spotkania Chyłki z Żelaznym. To spotkanie jest dość dziwne, a jego przebieg jeszcze dziwniejszy. Decyzja jaką Artur podejmuje jest do niego niepodobna i ja tego nie kupuję. Nie mogę wam powiedzieć dokładnie o co mi chodzi, bo byłby to spoiler. Druga sytuacja rozegrała się pod koniec utworu. Wtedy Chyłka spotkała się z pewnym jegomościem. Wynik tego spotkania jest nieprawdopodobny.
Kasację i Zaginięcie czytało mi się szybko i nie mogłem się od nich oderwać. Odniosłem wrażenie, że w Rewizji ta cała sprawa morderstwa zeszła gdzieś na bok, a na pierwszy plan wysunęły się wątki obyczajowe, które nie ukrywam trochę mnie nużyły. Zakończenie utworu jest świetne i nie mogę się doczekać, aż sięgnę po czwarty tom, ale za bardzo nie zmienia ono tego, co myślę na temat tej powieści.
Chyłka, którą uwielbiałem ponad wszystko i uważałem za najlepszą bohaterkę spośród wszystkich, stała się irytującą alkoholiczką, która utraciła swoją klasę i profesjonalność. Oczywiście nadal jest ona chamska, ma niewyparzony język i zawsze musi mieć ostatnie zdanie. Jestem zły, że Remigiusz Mróz zniszczył to, co było najlepsze w tej serii. Nierealne jest to, że ktoś chciałby, aby taka osoba broniła go. Minusem utworu też jest to, że na temat życia prywatnego Kordiana jest mało informacji, a o Joannie wie się więcej, a przecież to ona jest postacią, która broni swojej prywatności. Coś tu nie gra. Uważam, że relacja Zordona i Chyłki została słabo przedstawiona. Natomiast postać Langera jest plusem, bo nadaje tajemniczości, a niekiedy wywołuje dreszcze. To taki dodatkowy smaczek.
Podsumowując, trochę jestem zawiedziony. Spodziewałem się świetnego thrillera prawniczego, a dostałem utwór, który jest dobry, ale nie zachwyca.
Źródło – Lubimy Czytać
I było strasznie. W tym tomie Joanna nawet nie jest cieniem samej siebie. Jest...cieniem cienia. Autor chciał ukazać dno prawniczki, jej chorobę alkocholową, (...) co prawdopodobnie ma stanowić jakaś podstawę do włączenia w historię ojca głównej bohaterki. Okej, zamysł niezły. Ale wykonanie fatalne. Nie przeszkadza mi podjęty przez autora temat. Nie podoba mi się jednak, że wraz z trześwością pozbawił Chyłkę charakteru. Znika bohaterka z krwi i kości, a w jej miejsce zjawia się sztucznie wykreowana marionetka, która - pomimo swego załamania - nie wzbudza w czytelniku żadnych głębszych uczuć, bo od razu wyczuwa się w niej nierealność. Zordon kompletnie przepadł w tej książce, równie dobrze mogło go nie być. Jak Filip z konopii wyskakuje nam tu nagle "Szczerba", który z twardego, interesującego gliny stał się przypusaem Chyłki. Klękajcie narody.
Do tego Chyłka w tym tomie to wulgarna suka. O ile w pierwszych dwóch tomach jest twarda, harda i bezkompromisowa tak tutaj wychodzi jej jakaś słoma z butów. Jej dialogi z kimkolwiek są po prostu nie do czytania.
Zakończenie - fatalne. Ja rozumiem, że w kryminałach czytelnik nie może domyślić się po dwóch rozdziałach kto zabił i dlaczego. Ale wyciąganie na koniec (a konkretnie na dziesięciu ostatnich stronach) rozwiązania zagadki z motywacją zabójcy jest tak słaba, że aż boli. Mróz stawia na sensację i zaskakiwanie czytelnika, ale robi to kompletnie nieudolnie i w swojej "sensacyjności" jest po prostu śmieszny.
Czy sięgnę po kolejny tom? Tak, bo jestem ciekawa jak dalej potoczy się relacja Chyłki i Zordona. Czytam tę serię już dla wątku obyczajowego, a nie 'kryminalistycznego'. No cóż.