á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Zmiana miejsca akcji to nie jest jedyna nowość, bowiem w tej powieści Puzyńska funduje nam znacznie więcej retrospekcji, aniżeli miało to miejsce w poprzednich tomach. Skaczemy więc ciągle pomiędzy rokiem 1984. (...) a 2014. Zabieg bardzo przydatny, ponieważ dzięki temu mamy możliwość dokładniej poznać mieszkańców Utopców.
Co mi się podobało? Po pierwsze to, że do samego końca naprawdę nie miałam pojęcia, jakie konkretnie postacie są powiązane z zabójstwami. Uwierzcie mi, że w pewnym momencie każdy wydawał mi się winny! Rozwiązanie zagadki absolutnie zbiło mnie z pantałyku i bardzo dobrze, bo pokazuje to, jak doskonale autorka zaprezentowała zagadkę kryminalną i jak bardzo nie pozwoliła zbliżyć się mi do zakończenia jej wcześniej, niż sama by sobie tego życzyła.
Po drugie, sporym atutem tej książki było dla mnie to, że wyszliśmy wreszcie akcją poza Lipowo. Uwielbiam tę malowniczą wieś, ale naprawdę fajnie, że choć przez kilka miesięcy mieszkańcy tej wioski nie są narażeni na kolejnego krwiożerczego zabójcę, który tylko czyha na ich życia. Dajmy im trochę spokoju ;) Minusy? Pierwszy, który rzucił mi się w oczy nie jest związany z samą fabułą, a tym, jak książka wydana została. Parę razy pomylone są imiona, co może stanowić pewien problem, jeżeli nie jesteście na tyle czujni, aby wyłapać je po drodze. Potem bowiem może Was czekać zagwozdka typu: "czemu oskarżają o to X, skoro O mówiła, że zrobił to Y?".
Kolejne moje "ale" dotyczy natrętnej obecności "mroku", "sił nadprzyrodzonych" i czego tam jeszcze chcecie. Co chwila któryś z bohaterów odnosi się do tego, że "las zdawał się żyć swoim własnym życiem", albo "zdawało mu się, że zobaczył go przy drzewie, ale przecież on nie żyje już od tylu a tylu lat". No trochę autorka przesadziła. Osadzenie akcji utworu w czasie Halloween chyba trochę ją samą poniosło swoją aurą.
Trzeci mój zarzut to to, co wyprawiało się w tym tomie z Klementyną. Przez dużą część książki ta postać została całkowicie wypruta ze swojego charakteru na rzecz kolejnego m i s t y c z n e g o akcentu tej powieści. Według mnie - trochę nie potrzebnie.
W ostatecznym rozrachunku jestem jednak ponownie oczarowana prozą Puzyńskiej. Tym, jak buduje ona napięcie, jak rozwikłuje zagadki, jakich bohaterów tworzy. Wszyscy zachwycają się Mrozem, a moim zdaniem, on nawet do pięt Puzyńskiej nie dorasta.
Polecam Puzyńską - bardzo, bardzo! Mroza nie.